W naszej przestrzeni jest pełno domów, które określam białymi. Zaczynają swoje życie od marzenia o pięknej białej elewacji, dom, który ma być dumą właściciela, realizacją projekcji z dzieciństwa o super nowoczesnym własnym, jasnym domu.
Kiedy realizacja pięknego projektu rok po roku toczy się jako przedłużająca się budowa, tracimy serce do niego i zaczynamy go modyfikować na każdym możliwym etapie. Najczęściej cel takich działań to obniżenie kosztów, a w rezultacie powoduje, że nasze marzenie o idealnym domu staje się nocnym koszmarem.
Każda osoba, która decyduje się na dom, wychodzi od potrzeby serca jaką jest samodzielność i bezpieczne miejsce do rozwoju osobistego. Realizacja budowy jest przedsięwzięciem wielozadaniowym, które wymaga przewodnika. Dużym nieporozumieniem jest brak współpracy z architektem, począwszy od wyboru działki poprzez indywidualny projekt, a kończąc na budowie. Zwykle najlepsze decyzje podejmujemy słuchając wewnętrznego głosu, jednak w przypadku projektowania własnego domu to się nie sprawdza. Dlaczego? Jeśli budujemy dom bez stałej współpracy z architektem, skazujemy siebie na podążanie zgodnie ze stereotypem, że pierwszy dom jest dla teściowej, drugi dla wroga a trzeci dopiero jest ten wymarzony. Co stwarza niepowetowane koszty wielokrotnie przekraczające honorarium architekta. Nie można być, ani lekarzem ani sędzią w swojej sprawie. Oszczędność 20.000- 40.000 na początku procesu prowadzi do poniesienia dodatkowych kosztów na etapie budowy, które znacznie przekraczają zakładany budżet.
Smutno jest mi gdy przejeżdżam ulicami polskich miasteczek, widzę omszałe elewacje bez tynku, dachy bez rynien, klepiska zamiast przydomowych ogrodów, bo wiem, że każde z tych miejsc miało być wymarzonym białym domem.